wtorek, 21 sierpnia 2012

Chili con carne



Carrrrrramba! Czyli Chili con carne inspirowane przepisem mojego Drogiego Kolegi Tomasza B.

Danie tanie, jest go dużo, więc starcza na kilka obiadów, a poza tym z każdym dniem staje się tylko smaczniejsze :-) Dobry pomysł, jeśli ma wpaść wielu gości, których trzeba czymś nakarmić.

Smaczne zarówno jako nadzienie do tortilli, towarzysz kaszy kuskus, jaglanej albo zwykłej bułki, jak i jedzone bez dodatków ;-)

Uwaga - osssstre! (szczególnie jak sobie kilka dni poleży)

Co będzie potrzebne?

  • 1 kg mięsa mielonego wieprzowo-wołowego
  • 3 duże cebule
  • 5 dużych ząbków czosnku
  • 4 czerwone papryczki Piri-Piri z zalewy octowej (albo 2 świeże papryczki chilli; albo 1 świeża papryczka habanero i 1 świeża papryczka chilli)
  • 1 puszka kukurydzy
  • 1 puszka czerwonej fasoli
  • 1 puszka krojonych pomidorów w zalewie
  • 4 łyżki keczupu
  • masło
  • oliwa
  • 2 łyżki bazylii
  • 2 łyżki oregano
  • 3 łyżeczki przyprawy do kuchni meksykańskiej
  • 2 łyżeczki cukru
  • 2 łyżeczki słodkiej papryki
  • 2 łyżeczki pieprzu cytrynowego
  • 1,5 łyżeczki pieprzu kajeńskiego
  • kilkanaście kropli tabasco
  • sól (do smaku)


+ bardzo duży garnek

Jak to zrobić?

Cebulę kroimy w kostkę i podsmażamy do zezłocenia na maśle i oliwie w garnku, w którym będziemy przygotowywać potrawę. Na ostatnią minutę-dwie smażenia dorzucamy do cebuli posiekane drobno papryczki i zmiażdżony czosnek. Mieszamy intensywnie.

Cebulę z czosnkiem i papryczkami przekładamy do miseczki, starając się zostawić w garnku jak najwięcej tłuszczu.

Do garnka wrzucamy mięso, smażymy i dorzucamy cebulę dopiero wtedy, gdy odparuje większość wody.

Wlewamy pomidory w zalewie, odcedzoną kukurydzę i czerwoną fasolę, keczup oraz przyprawy (solimy tyle, ile potrzeba - u mnie ok. dwie łyżeczki - zacznijcie od jednej!). Mieszamy.

Gotujemy na sporym ogniu (często mieszając) przez 15-20 minut, bez przykrycia, aż odparuje praktycznie cały płyn, a potrawa będzie miała stałą konsystencję.

Podajemy na ciepło. Najsmaczniejsze na dzień następny.

Smacznego! :-)

P.S.: w miarę upływu czasu chili con carne przegryza się coraz bardziej. Mimo że poziom ostrości potrawy w dniu przyrządzenia nie jest oszałamiający, to już na dzień następny może skosić kubki smakowe. Jeśli potrawa ma być spożyta w całości w tym samym dniu, w którym zostanie przygotowana, można pokusić się o zwiększenie ilości ostrych dodatków - np. poprzez dorzucenie dodatkowej papryczki, dolanie większej ilości tabasco albo dosypanie łyżeczki więcej pieprzu kajeńskiego.





8 komentarzy:

  1. jeju, jeju! alez dawno go nie jadłam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Polecam tajskie chilli z PiP, dostępne w dziale z warzywami, nadają się do suszenia, jedno maleństwo przyprawia cały gar chilli ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. apetycznie wygląda, jak się zrobi chłodniej to się skuszę:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby ostre jedzenie pomaga znosić upały. Coś w tym jest, jak je jesz, to Twoje ciało wydziela temperaturę wyższą niż otoczenie, więc faktycznie można zapomnieć o 35 stopniach w cieniu :D

      Ale faktycznie - polecam na chłodniejsze dni.

      Usuń
  4. Wygląda bardzo apetycznie, choć myśl o tych wszystkich ostrych papryczkach trochę mnie odstraszają. Może się jednak przełamię?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marta, jeśli bardzo się boisz ostrego smaku, to może zmniejsz ilość ostrych składników.

      Chociaż szczerze powiedziawszy, nie mam pojęcia, jak będzie wtedy chili con carne smakować. W założeniu jest jednak mocno ostre. Odwagi! - warto czasami zaryzykować ^^

      Ach, napiszę jeszcze, że ten przepis jest łagodniejszy w smaku niż Sopa de tortilla. Znaczy się NIE wyżera gardła, przełyku i trzewi :D

      Usuń

Dziękuję za odwiedzenie mojego bloga! Uprzejmie proszę o pozostawienie komentarza. Konstruktywna krytyka jest mile widziana :-)