Carrrrrramba! Czyli Chili con carne inspirowane przepisem mojego Drogiego Kolegi Tomasza B.
Danie tanie, jest go dużo, więc starcza na kilka obiadów, a poza tym z każdym dniem staje się tylko smaczniejsze :-) Dobry pomysł, jeśli ma wpaść wielu gości, których trzeba czymś nakarmić.
Smaczne zarówno jako nadzienie do tortilli, towarzysz kaszy kuskus, jaglanej albo zwykłej bułki, jak i jedzone bez dodatków ;-)
Uwaga - osssstre! (szczególnie jak sobie kilka dni poleży)
Co będzie potrzebne?
- 1 kg mięsa mielonego wieprzowo-wołowego
- 3 duże cebule
- 5 dużych ząbków czosnku
- 4 czerwone papryczki Piri-Piri z zalewy octowej (albo 2 świeże papryczki chilli; albo 1 świeża papryczka habanero i 1 świeża papryczka chilli)
- 1 puszka kukurydzy
- 1 puszka czerwonej fasoli
- 1 puszka krojonych pomidorów w zalewie
- 4 łyżki keczupu
- masło
- oliwa
- 2 łyżki bazylii
- 2 łyżki oregano
- 3 łyżeczki przyprawy do kuchni meksykańskiej
- 2 łyżeczki cukru
- 2 łyżeczki słodkiej papryki
- 2 łyżeczki pieprzu cytrynowego
- 1,5 łyżeczki pieprzu kajeńskiego
- kilkanaście kropli tabasco
- sól (do smaku)
+ bardzo duży garnek
Jak to zrobić?
Cebulę kroimy w kostkę i podsmażamy do zezłocenia na maśle i oliwie w garnku, w którym będziemy przygotowywać potrawę. Na ostatnią minutę-dwie smażenia dorzucamy do cebuli posiekane drobno papryczki i zmiażdżony czosnek. Mieszamy intensywnie.
Cebulę z czosnkiem i papryczkami przekładamy do miseczki, starając się zostawić w garnku jak najwięcej tłuszczu.
Do garnka wrzucamy mięso, smażymy i dorzucamy cebulę dopiero wtedy, gdy odparuje większość wody.
Wlewamy pomidory w zalewie, odcedzoną kukurydzę i czerwoną fasolę, keczup oraz przyprawy (solimy tyle, ile potrzeba - u mnie ok. dwie łyżeczki - zacznijcie od jednej!). Mieszamy.
Gotujemy na sporym ogniu (często mieszając) przez 15-20 minut, bez przykrycia, aż odparuje praktycznie cały płyn, a potrawa będzie miała stałą konsystencję.
Podajemy na ciepło. Najsmaczniejsze na dzień następny.
Smacznego! :-)
P.S.: w miarę upływu czasu chili con carne przegryza się coraz bardziej. Mimo że poziom ostrości potrawy w dniu przyrządzenia nie jest oszałamiający, to już na dzień następny może skosić kubki smakowe. Jeśli potrawa ma być spożyta w całości w tym samym dniu, w którym zostanie przygotowana, można pokusić się o zwiększenie ilości ostrych dodatków - np. poprzez dorzucenie dodatkowej papryczki, dolanie większej ilości tabasco albo dosypanie łyżeczki więcej pieprzu kajeńskiego.
jeju, jeju! alez dawno go nie jadłam.
OdpowiedzUsuńMoże czas je przypomnieć kubkom smakowym? :D
UsuńPolecam tajskie chilli z PiP, dostępne w dziale z warzywami, nadają się do suszenia, jedno maleństwo przyprawia cały gar chilli ;)
OdpowiedzUsuńDzięki za cynk!
Usuńapetycznie wygląda, jak się zrobi chłodniej to się skuszę:)))
OdpowiedzUsuńNiby ostre jedzenie pomaga znosić upały. Coś w tym jest, jak je jesz, to Twoje ciało wydziela temperaturę wyższą niż otoczenie, więc faktycznie można zapomnieć o 35 stopniach w cieniu :D
UsuńAle faktycznie - polecam na chłodniejsze dni.
Wygląda bardzo apetycznie, choć myśl o tych wszystkich ostrych papryczkach trochę mnie odstraszają. Może się jednak przełamię?:)
OdpowiedzUsuńMarta, jeśli bardzo się boisz ostrego smaku, to może zmniejsz ilość ostrych składników.
UsuńChociaż szczerze powiedziawszy, nie mam pojęcia, jak będzie wtedy chili con carne smakować. W założeniu jest jednak mocno ostre. Odwagi! - warto czasami zaryzykować ^^
Ach, napiszę jeszcze, że ten przepis jest łagodniejszy w smaku niż Sopa de tortilla. Znaczy się NIE wyżera gardła, przełyku i trzewi :D