Miałam wrzucić od razu wszystkie przepisy naraz, ale chyba jednak zrobię to po kolei ;-)
Na zdjęciu powyżej (i poniżej) pierwsza część obiadu, który ostatnio "popełniłam" - delikatne polędwiczki wieprzowe otulone świeżym rozmarynem, oregano, bazylią i czosnkiem z dodatkiem moich ulubionych mieszanek przypraw Nomu, skropione oliwą bazyliową, trzymane przez dobę w temperaturze pokojowej, by zachwycająco przeszły wszystkimi smakami. Delikatne, miękkie i wilgotne - ciężko je zepsuć. Zawsze uważałam, że polędwiczki wieprzowe to najbardziej przyjazne kucharzom mięso :-)
Zjedliśmy je z Połówkiem w towarzystwie sosu podgrzybkowo-kurkowego, domowych frytek oraz zasmażanych buraczków - przepisy będą pojawiały się sukcesywnie na blogu, więc spokojnie - nie ominie Was żadna część tego zniewalającego posiłku ;-)
Co będzie potrzebne?
(na 6 godnych porcji)
- ok. 1 kg polędwiczek wieprzowych (3 średniej wielkości sztuki)
- listki oskubane z 6 gałązek rozmarynu (+ kilka gałązek jak na zdjęciu)
- listki oskubane z 6 gałązek oregano
- kilkanaście listków bazylii
- kilkanaście listków mięty
- pół główki czosnku (+ drugie pół główki jak na zdjęciu)
- 3 łyżki ulubionej mieszanki przypraw do mięsa (u mnie Nomu, czyli po szczypcie zmielonych: kuminu, kolendry, kurkumy, chilli, cynamonu, goździków, imbiru, kardamonu, gałki muszkatołowej, cukru, gorczycy, ziela angielskiego, pieprzu kolorowego)
- sól (do smaku)
- pieprz (do smaku)
- 6 łyżek oliwy czosnkowo-bazyliowej
- 3 łyżki oliwy czosnkowo-rozmarynowej
+ patelnia, naczynie żaroodporne do zapiekania (najlepiej z przykrywką - jeśli nie mamy przykrywki, nakryjemy mięso folią aluminiową)
Jak to zrobić?
Mięso myjemy pod zimną wodą, osuszamy ręcznikiem papierowym i przekładamy do żaroodpornego naczynia.
Siekamy razem listki świeżego rozmarynu, oregano, bazylii, mięty i czosnek (pierwsze pół główki - wcześniej oczywiście obrane z łupinek). Przekładamy do miseczki, wsypujemy przyprawy sypkie i oliwę. Mieszamy (ma powstać dość gęsta papka).
Mięso dokładnie nacieramy marynatą (najlepiej bezpośrednio dłońmi - w tym miejscu zawsze czuję swego rodzaju ukłucie satysfakcji pomieszanej z podekscytowaniem; stanowczo w nacieraniu mięsa marynatą jest jakiś element fetyszyzmu :]), po czym naczynie żaroodporne przykrywamy pokrywką lub folią aluminiową. Odstawiamy na blat kuchenny na dobę*, by mięso przeszło wszystkimi smakami i aromatami.
W międzyczasie mięso podsmażamy z każdej strony na mocno rozgrzanej patelni (do zrumienienia - po minucie-dwie na każdą stronę) - dzięki temu zabiegowi pory się zamkną, a polędwiczki pozostaną soczyste po wizycie w piekarniku.
Podsmażone polędwiczki przekładamy (wraz z całą zawartością patelni, tj. oliwą i marynatą) z powrotem do naczynia żaroodpornego, układamy na nich gałązki świeżego rozmarynu oraz ząbki czosnku w łupinkach (na zdjęciach widać mięso właśnie na tym etapie przygotowania), przykrywamy i wkładamy do nagrzanego piekarnika na 80-90 minut. Mniej więcej po 50-60 minutach zdejmujemy przykrywkę i dajemy płynom, w których pływa mięso, lekko odparować.
Wyjmujemy, kroimy przed podaniem, pałaszujemy.
*Nie bójcie się zostawiać surowego mięsa na tak długi czas w temperaturze pokojowej - natarte przyprawami, w cieple o wiele szybciej przejdzie ich smakiem, ale nie zdąży się zepsuć (marynata lekko je konserwuje i przedłuża trwałość).