Z założenia mój Połówek i ja nie obchodzimy Walentynek. Św. W. wolę raczej postrzegać jako patrona ludzi psychicznie chorych (tak, tak, nie jest tylko opiekunem zakochanych), bo całe to różowe szaleństwo, zapchane kawiarnie, kina i restauracje, po prostu wychodzą mi bokiem. Za bardzo cenię sobie ciszę i spokój. Poza tym nie lubię amerykanizacji.
Zdaję sobie jednak sprawę, że normalni ludzie wykorzystują ten dzień jako okazję do zrobienia czegoś fajnego dla swojej drugiej połówki.
Wiem, że czternasty już za nami, ale jako że sama propaguję ideę bycia kochanym dla swoich Miłości i ludzi w ogólności każdego dnia, to myślę, że poniższy przepis zostanie przez Was wykorzystany wcześniej niż za rok. W końcu każdy dzień jest dobry, żeby zrobić coś miłego dla drugiej osoby. Nie trzeba czekać do lutego, naprawdę ;)
Poza tym sugestia od pasjonatki rodzimej kultury: polskie Święto Miłości obchodzimy w czerwcu, w Noc Kupały. Myślę, że letnie dni są o wiele korzystniejsze dla miłosnych uniesień niż zimne, ciemne, lutowe noce. Przynajmniej na spacer da się wyjść. I leśmianowy wiersz "W malinowym chruśniaku" jakoś wtedy bardziej przemawia do wyobraźni. Głównie przez to, że można go przenieść do rzeczywistości :]
Co do ciasta - jego nazwa wzięła się od nazwy poznańskiej kawiarni, w której jadłam podobny wypiek. Mój jednak nieco się od pierwowzoru różni, przede wszystkim wilgotnością ciasta. No i otoczką z bitej śmietany. W oryginale jest po prostu polewa czekoladowa.
Co będzie potrzebne?
NA 3 BLATY:
- 300 g mąki
- 250 g cukru pudru
- 1 i 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 3/4 łyżeczki sody oczyszczonej
- 60 g ciemnego kakao do wypieków (gorzkiego, bez dodatku cukru, wysokiej jakości)
- 3 duże jajka
- 225 ml kwaśnej śmietany 18%
- 220 g masła (miękkiego)
- 3 łyżeczki ekstraktu waniliowego
NA KREM:
- 500 ml śmietany kremówki 36%
- 300 g białej czekolady
DO PRZEŁOŻENIA:
- puszka (~433 g) ugotowanego mleka skondensowanego słodzonego (toffi)
- słoiczek dowolnego dżemu lub konfitur (u mnie domowa truskawkowa)
Jak to zrobić?
KREM:
Śmietana musi być schłodzona!
Białą czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Odstawiamy do ostygnięcia.
Śmietanę ubijamy do momentu, aż będzie gęsta. Dodajemy wystudzoną czekoladę, ponownie dokładnie miksujemy.
BLATY:
Składniki muszą być w temperaturze pokojowej!!!
Wszystkie ingrediencje wsypujemy tudzież wlewamy do dzieży robota kuchennego (miksera) albo malaksera. Mieszamy końcówkami do gęstego ciasta (masa jest bardzo zwarta i końcówki do ubijania białek czy śmietany nie dadzą sobie z nią rady) do momentu połączenia (jak najkrócej, ale żeby nie było grudek).
Powstałą masę dzielimy na 3 części (najłatwiej podzielić przez 3 jej wagę). Każdą pieczemy osobno w wybranej formie, którą uprzednio natłuściliśmy masłem, w piekarniku nagrzanym do 180 stopni (termoobieg) do tzw. "suchego patyczka". Przy mojej formie (23 cm) zajęło to 15 minut. Ale przy formie 20 cm może wynieść nawet pół godziny! Trzeba wyczuć piekarnik.
Kiedy wszystkie blaty wystygną, przekładamy je nadzieniem w następującej kolejności:
-pierwszy blat
-konfitura lub dżem
-drugi blat
-masa toffi
-trzeci blat
-bita śmietana (pokrywamy nią również boki ciasta)
Dowolnie przystrajamy ciasto. Podajemy lekko schłodzone.
Fajnie wygląda, szczególnie kusząco w przekroju.
OdpowiedzUsuńto ciasto jest bajeczne!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko,
szana-banana
www.gastronomygo.blogspot.com
Świetne. Nazwa ciasta przypamniała mi pewien lokal na piętrze jednej z licznych Poznańskich kamienic.
OdpowiedzUsuńJadłam u nich pyszne ciasto czekoladowe i piłyśmy cappucino "napewno wiesz o czym mówię" z koleżankami. ciasto było nagroda za zaliczoną sesję. ahhh wspomnienia....
To chyba jadłaś to samo ciasto, które mnie zainspirowało do stworzenia tego wypieku :D Jest mniej więcej podobne w smaku ;-)
Usuńbtw: kocham tę kawiarnię <3
a zdradź mi, skąd taka przewrotna nazwa?
OdpowiedzUsuńbo ciasto pierwszej klasy!
piękna tradycja, by Noc Miłości świętować wtedy, kiedy trzeba.
też nie popieram ani nie uznaję Walentynek, bo to nie nasze święto. i niestety przez to, tak cuchnie od niego komercją.
Tak jak wspomniałam we wstępie - nazwa wzięła się od nazwy pewnej poznańskiej kawiarni zlokalizowanej w okolicach ul. Święty Marcin. Jadłam tam podobne ciasto, które natchnęło mnie do stworzenia niniejszego wypieku :-)
UsuńPrezentuje się super!
OdpowiedzUsuń